NAZNACZONY (7)

Hewò, pò dludżim czasu, pòstãpny dzél dolmaczënkù pòwiescë Artura Jablońsczégò „Namerkôny”.

W wigilię Bożego Narodzenia Kónkòwie zjeżdżali całą rodziną, żeby pod wieczór być u babci w Jastarni. Nie było tam jakiejś szczególnie uroczystej wieczerzy, jaka pewnie jest w innych domach, ale za to bardzo wesoło mijał im czas. Jest taka stara pieśń, która zaczyna się od słów: Jô w Jastarnie ùrodzony/ jô w Jastarnie chcã ùmrzéc/ A swój wiek spãdzëc na mòrzim/ przë stôwianim wiele séc. No cóż, dobrze jeśli ktoś ma taką swoją Jastarnię. Wie wtedy, że zawsze ma dokąd wrócić. Tam każda mewa swoim krzykiem go przywita. Każda sosna nowiny szeptać mu będzie. Unosząca się nad wodą poranna mgła ogrom morza mu odsłoni. A słoneczko łaskotać będzie go za uchem. Jednym słowem, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
– No, dzieci! Widzicie już pierwszą gwiazdkę na niebie? – Liska dała znać dorosłym, że czas na Gwiazdora. W tym roku ustalono, że będzie nim Mateùsz. Dlatego wyszedł on do drugiego pokoju, gdzie była schowana skarpeta, która była maską i kożuch, taki prawdziwy z owczej skóry.
– Babciu, patrzyliśmy tu od strony wydm. Tam żadnej gwiazdki nie widać. – rzekł rezolutnie Léón.
– Hola! A nie wiecie, że gwiazdka z Gdańska przychodzi? Idźcie no z drugiej strony zobaczyć.
Dzieci biegły do okien, a Mija szybko otworzyła drzwi, żeby wpuścić kolędników, bo tak to wcześniej było umówione. Cóż to się nie działa w domu Liski! Koń, małpa, żandarm, chłop z gwiazdą, diabły z batami i pejczami, baba z dziadem. Dzieci z wrzaskiem uciekały, gdzie popadło! Najmniejszy wlazł w końcu pod stół i siedział cicho jak mysz. Tónk schował się pod sutannę starego księdza Tónë, który też przyjechał na święta. Tylko najstarsza Marta nie miała gdzie się schować. Na szczęście kolędnicy, jak szybko do domu wpadli, tak szybko wyszli, życząc wszystkiego najlepszego na Boże Narodzenie. Za to w salonie pojawił się Gwiazdor z pękatym workiem pełnym prezentów!

Continue reading “NAZNACZONY (7)”

NAZNACZONY (5)

To, że w radiu, a tym bardziej w telewizji, od początku lat dziewięćdziesiątych można było mówić otwarcie po kaszubsku, było jak balsam na zamęczoną w Polsce Ludowej kaszubską duszę. Kto przedtem słyszał kaszubską mowę w pociągu, autobusie, na gdyńskich czy gdańskich ulicach? Przecież wszędzie mówiło się „z wysoka” – po polsku. A w kościele? Przecież wiadomo było, że Pan Bóg po kaszubsku nie rozumie. A teraz pokazywali msze święte w telewizyjnym kaszubskim magazynie „Snôżô Zemia”. Jest ta nasza ziemia snôżô ­– piękna – mówili ludzie po obejrzeniu programu w niedzielny poranek. Nie ma się czego wstydzić.

Szefową „Snôżej Zemi” była Jizabela Trojanowskô, dziennikarka z czterdziestoletnim stażem. Żyła w ciągłym biegu, wszędzie było jej pełno, wszystko musiała wiedzieć, zawsze wtrącić swoje trzy grosze. Lubiła otaczać się młodymi, żeby ich uczyć, ale przecież nie tylko po to. To oni dodawali jej sił do codziennej pracy. Goniła ich czasami od rana do nocy po całych Kaszubach i mówiła: „Najpierw praca, a kiedy się wyrobicie, to się zabawicie”. Było w tym coś nadzwyczajnego? Chyba nie… Tylko kto mówił, że Trojanowskô była nadzwyczajna? Wymagała od innych i od siebie. Tacy już są Kaszubi – pracowici. Że Trojanowskô nie była Kaszubką? Prawda, z krwi i kości nie była. Za to świadomość miała, nawet większą niż niejeden rodowity Kaszub.

Continue reading “NAZNACZONY (5)”

NAZNACZONY (4)

Z dworca w Świnoujściu szli piechotą. Studenci historii z Gdańska. Na tę wędrówkę każdy z nich wybrał się w innym celu. Nazywało się to podróżą badawczą. Nie musieli brać z sobą nikogo z kadry. To była ich inicjatywa. Była to dobra kompania, choć znali się tylko z uczelni. Tylko Amandus był ze swoją dziewczyną. Kawałek drogi trzeba było iść do Ahlbecku po niemieckiej stronie Uznamu. Plecaki im ciążyły, na szczęście byli już na miejscu. Teraz pociągiem do Stralsundu – Strzałowa. Przed nimi wyspa Rugia.
– „Përznã z bòkù òd flachù pòmòrskò-niemiecczich biôtków, sedzącë na niedoprzińdnym òstrowie, kaszëbsczi lud Rujanów, to je Ranów, trzimôł starżã nadmòrską Pòmòrsczi” – Amandus czytał swojej dziewczynie fragmenty z Aleksandra Majkowskiego. Siedzieli na starym rynku w Strzałowie i patrzyli na dziurawe dachy gotyckich kościołów przerobionych za czasów NRD na magazyny.
– A ten Majkòwsczi to „Historię Kaszubów” po kaszubsku napisał?
– Nie, to akurat po polsku.
– Tak mi się wydawało. To czemu to tłumaczysz?
– Bo chciałem w tym miejscu usłyszeć język kaszubski. Wiesz, że w średniowieczu to byłoby normalne. Przechodzilibyśmy obok kościoła Świętego Mikołaja, patrona rybaków i marynarzy, a wokoło rozbrzmiewałaby kaszubszczyzna.
– Gdzieś ty się tego naczytał?
– No naprawdę!
– Nie musisz szpanować tym swoim kaszubskim.

Continue reading “NAZNACZONY (4)”

Ne starnë ùżëwôją kùszków (an. cookies). Przezérając je bez zjinaczi ùstôwù przezérnika dôwôsz zgòdã do jich spamiãtëwaniô.